Nie lubię źle pisać o kosmetykach. Staram się być rzetelna w moich ocenach, dlatego zanim wydam niepochlebną opinię, sprawdzam działanie danego kosmetyku na kilku niezależnych osobach. Czasami, kosmetyk, który nie sprawdził się u mnie, u mojej koleżanki spisuje się znakomicie. W przypadku bohaterów dzisiejszego posta miałyśmy jednak podobne odczucia.
Kilka słów od producenta:
Kremowy szampon Rain Dance marki Artego o wyjątkowym działaniu oczyszczającym i odżywczym. Wzbogacony olejkami tsubaki, arganowym i z kamelii oraz proteinami jedwabiu.
Skład Aqua, Alcohol Denat., Trideceth-12, Myristyl Alcohol, Peg-40 Hydrogenated Castor Oil, Parfum, Panthenol, Argania Spinosa Oil, Cetrimonium Chloride, Camellia Japonica Seed Oil, Camellia Oleifera Seed Oil, Ppg-3 Caprylyl Ether, Glycerin, Dimethicone, Sodium Pca, Cinnamomum Cassia Bark Extract, Arginine, Aspartic Acid, Phenoxyethanol, Hexyl Cinnamal, Citric Acid, Tetrasodium Edta, Sodium Lactate, Linalool, Ethylhexylglycerin, Hydroxyethylcellulose, Hydrolyzed Sericin, Dicaprylyl Carbonate, Simethicone, Hippophae Rhamnoides Fruit Oil, Pca, Aminopropyl Dimethicone, Cocos Nucifera Oil, Limonene, Citral, Glycine, Alanine, Serine, Valine, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Isoleucine, Proline, Threonine, Rosa Canina Fruit Extract, Cymbopogon Flexuosus Oil, Voacanga Africana Seed Extract, Histidine, Henylalanine.
Szampon zakupimy w opakowaniu z ciemnego plastiku. Zamknięcie typu klik posiada zbyt mały otworek, utrudniający aplikację szamponu. Tym bardziej, że szampon ma bardzo gęstą, kremową konsystencję. Aby ułatwić sobie dozowanie najlepiej butelkę odkręcić. Kosmetyk zapachem przypomina mi szampon „Familijny”. Na pewno nie jest to ładny i przyjemny zapach. Szampon ma dobrze myć i tego od niego oczekiwałam. Po nałożeniu porcji produktu na mokre włosy, moja czupryna zmieniła się w sztywne siano. Niestety nie mogłam go nawet dobrze rozprowadzić. Szampon nie chciał się pienić. W miejscu, w którym go nałożyłam, na włosach powstał splątany kołtun. Kosmetyk fatalnie się wypłukuje. Po umyciu moja czupryna była sztywna i szorstka. Dopiero nałożenie sporej ilości odżywki odrobinę zmiękczyło włosy. Producent obiecuje nawilżenie kosmyków, niestety, moje włosy po użyciu tego szamponu są suche i matowe – na pewno nie są nawilżone. Dawałam mu kilka szans, i za każdym razem okropnie plątał mi włosy. Pomyślałam, że być może wina tkwi w moich kędziorach, dlatego szampon trafił do rąk posiadaczki prostych i grubych kosmyków. Okazało się, że i na takich włosach szampon powoduje nieprzyjemne doznania w postaci plątania i puszenia. Wydajność kosmetyku również mnie zaskoczyła Z reguły gęste szampony wystarczają na długo. Kremowy szampon Rain Dance jak wspomniałam prawie wcale się nie pieni dlatego nakładamy go znacznie więcej co za tym idzie szybko ubywa go z butelki.
Podsumowując:
- Szampon nie nawilża
- Okropnie plącze włosy.
- Cena 30 zł za opakowanie 150 ml to duża przesada
- Mało wydajny
- Posiada niezbyt przyjemny zapach
Od producenta- GOSH No Limit Lash Mascara
Wydłużający tusz do rzęs
Nadaje objętość
Wydłuża
Podkreśla
Nie skleja rzęsDodaj swoim rzęsom nowego wymiaru – extra objętości i długości z nowym tuszem od Gosh No Limit Lash Mascara. Innowacyjna formuła z w połączeniu z gładką i delikatną szczotką, z różnej długości włosiem, pokrywa każdą rzęsę od nasady, aż po same końce i daje natychmiastową objętość oraz dramatyczne wydłużenie. Bardzo dobra pigmentacja tuszu podkreśla efekt zagęszczenia rzęs. Tusz nie skleja rzęs, nie rozmazuje się.
Zacznę od plusów.
Kolor – bardzo ładny odcień czerni. Tusz nie powoduje u mnie łzawienia ani podrażnienia.
Minusy.
Tusz posiada bardzo niewygodną szczoteczkę. Grube zakończenie na pewno nie ułatwia manewrowania szczoteczką w kącikach oczu. Nie raz i nie dwa trafiłam szczoteczką w oko.
Konsystencja tuszu również mnie zawiodła. Jest za rzadki, prawie lejący.
Po nałożeniu na rzęsy tusz kruszy się i obsypuje.Ta drobiny zbierają się pod oczami.
Tusz ma za zadanie wydłużanie i zagęszczanie rzęs. GOSH No Limit Lash Mascara skleja rzęsy i okropnie kruszy i obsypuje. Mam wrażenie, że w składzie zawiera malutkie drobiny, które nałożone wraz z tuszem mają powodować efekt wydłużenia. W praktyce wygląda to tak, że te drobiny odpadają i gromadzą się pod oczami. Czasem potrafią wpaść do oka. To mój pierwszy tusz do rzęs GOSH, mimo, że mnie rozczarował, nie przekreślam marki i chętnie poznam pozostałe kosmetyki GOSH.
Fajnie, że ostrzegasz przed takimi bublami. Ja ostatnio używałam tuszu od Rimmel, który niesamowicie się kruszył, a że nosze soczewki to efekt był taki, że podrażniło mi to niesamowicie oko.
Tusze Rimmela mnie uczulają.